Nie rezygnuj z siebie! – Matka Wygodna, blogerka dla Babyonline.pl
Jedni powiedzą, że to banalne stwierdzenie, drudzy, że nie należy przekładać własnych potrzeb, nad wychowanie dziecka. A jak by tak umiejętnie to wszystko połączyć ? Da się? – Czytaj felieton Leny, autorki bloga Matka Wygodna
Macierzyństwo nie oznacza rezygnacji z siebie. Jedni powiedzą, że to banalne stwierdzenie, drudzy, że nie należy przekładać własnych potrzeb, nad wychowanie dziecka. A jak by tak umiejętnie to wszystko połączyć ? Da się?
Da.
Cześć, jestem Lena, mam 32 lata. Jestem blogerką, autorem tekstów, organizatorką eventów dla blogerek, oraz dla lokalnych mam. Pasjonuję się rękodziełem, opanowuję fotografię, którą zafascynowałam się niedawno, ćwiczę zumbe ( na razie tylko na xBoxie :)
Zapomniałam dodać, że jestem też kurą domową z wyboru i Matką dwójki nieposkromionych krasnali. Realizuję się na każdym z tych pól.
Znalezienie równoważni między oddaniu się wychowaniu dzieci, a nie zatraceniem samej siebie, zajęło mi trochę czasu. Ale się udało. W naszym domu wyznajemy bowiem zasadę, że nie ma mniej lub bardziej ważnych ludzi. Potrzeby każdego z nas, zasługują na taki sam szacunek i uwagę. Dzięki temu tworzymy zgraną drużynę jako rodzina. Wychodzi nam to bardzo dobrze.
Ktoś powie, że nie takie są priorytety macierzyństwa , że wymaga ono oddania się całkowicie wychowywaniu dzieci. Ktoś inny powie, że dzieci nie ma, bo woli robić karierę, rozwijać się, dokształcać. I uważam, że obie strony maja rację, może po prostu jestem szczęściarą, że udało mi się połączyć obie rzeczy które kocham. Moją rodzinę i moje pasje.
Jakie są plusy mojego wyboru ? Od niemal dwóch lat, sama organizuję sobie zakres prac i obowiązków. To wymagało logistycznego planowania. Nauczyliśmy się wspólnie z mężem, odróżniać, sprawy ważne od pilnych. Co prawda, cierpi na tym niewyprasowane pranie albo nieumyta podłoga, ale my w tym czasie, możemy spędzić kilka godzin, chodząc po muzeach czy lesie, bez wyrzutów sumienia, że nasze mieszkanie nie wygląda tak, jak to z katalogu Ikea.
Muszę się też częściej uśmiechać do sąsiadki, która z niedowierzaniem...